Rodzina to wartość nie do przecenienia, również w aspekcie rozwoju duchowego. Ludzie związani z nami więzami krwi mogą nas nauczyć najwięcej o nas samych. Często jest to wiedza, której nie chcemy dotykać, bo też nie jesteśmy na to gotowi. Nie należy do rzeczy przyjemnych przeglądanie się w krzywym zwierciadle, chociaż wydaje się konieczne, aby przyjrzeć się wyraźnie temu, z czego zostaliśmy ulepieni. Wtedy nasze przeszłe wybory, nieporadne zachowania, uprzedzenia, a także strachy i lęki stają się oczywiste. Przebudzeni zwykli mówić, że to kwestia naszego wyboru jeszcze przed urodzeniem natomiast psychologowie posługują się zgoła odmiennymi teoriami. I to jest w porządku, bo na tym świecie jest miejsce na różne zdania i opinie. I to od nas zależy, co stanie się dla nas naszą osobistą prawdą. Pomijając kwestię sporów elementarnych, pozostaje pytanie, co ja lub co ty możemy zrobić w sytuacji, w której postawiło nas życie. Jeśli już podjęliśmy decyzję o rozwoju, to warto nie schodzić z tej drogi mimo obiektywnie występujących trudności. Te będą się wydarzać za każdym razem po to, aby coś nam o nas pokazać — nie po to, aby nas ranić i zasmucać. Świadomość tego jest kluczowa dla pojęcia i poniesienia daru życia. To twoja matka i ojciec, żona lub mąż, siostra czy brat swoim zachowaniem pokażą ci, co jest jeszcze do zrobienia dla ciebie. Oczywiście w dobie rozkwitu ideologii New Age możemy znaleźć szereg metod, nie zawsze skutecznych, ale takich, które z różnych względów mogą wydać nam się atrakcyjne. I te same ideologie powiedzą ci, że możesz wszystko. Tak możesz, ale to wymaga głębszego zrozumienia. A żeby dotrzeć tam, gdzie cię jeszcze nie było, musisz zrobić porządek w miejscu, w którym jesteś dzisiaj. Nawiązując do rodziny, do ról, w jakie się wcielamy podczas tej egzystencji — jakże wsobnej, unikatowej pod każdym względem, jesteśmy zobligowani do konkretnego wysiłku, do pracy nad sobą bez zasłaniania oczu wtedy, gdy przyjdzie na to czas. Rozwój duchowy to praca rzemieślnika. Nie zawsze atrakcyjna dla tych, co roszczeniowo pragną swojego szczęścia, a raczej wygody. Nie uciekniemy od wzorców, jeśli ich nie przepracujemy — te są zawsze krok przed nami. Świadomość, że propaganda wygodnictwa zebrała już swoje pokoleniowe żniwo, jest w stanie uchronić nas od bezmyślnego powielania tych wzorów. Oświetli nam również drogę i wskaże kierunek jak wydostać się z pułapek mentalnych, w których tkwimy wbrew naszej woli. Przyjmijmy, zatem nasze rodziny z całych ich dobrodziejstwem i z poziomu serca wytyczajmy swoje nowe drogo. Bez poczucia winy, bez wstydu, bez korony cierniowej — zostawiając za sobą to, co już nam nie służy.